piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 8



Już od paru godzin siedziałam w swoim pokoju i wpatrywałam się w okno. Nie mogłam się na niczym innym skupić, bo zza ściany ciągle było słychać jęki tej durnej Sary. Czy nie mogłaby się wreszcie zamknąć? Miałam ochotę pójść tam i jej przywalić, no ale co z tego?  W życiu nie odważyłabym się tego zrobić. Jestem za słaba. Gdy ponownie wyjrzałam przez szybę zobaczyłam trzy, czarne, wielkie samochody, z których wysiedli mężczyźni w kamizelkach kuloodpornych.
-Nathan!- wybiegłam z pokoju głośno krzycząc- Nathan!- powtórzyłam, gdy się nie odezwał.
-Czego się tak wydzierasz?- z pokoju obok wyszedł Zayn w samych bokserkach.
-Jak wyjrzysz przez okno to się dowiesz- burknęłam widząc jego zirytowaną minę.
-Kurwa!- przeklął ubierając się. Kątem oka widziałam, że Sara robi t samo.
-Idź po Nathana. Jest na strychu. Powiedz, żeby tu przyszedł, a ty tam zostań- mruknął popychając mnie i wyjmując jakąś większą broń z szafki.
-No już! Na co czekasz?- spojrzał na mnie tymi swoimi, wielkimi, cudownymi ,brązowymi oczami i czekał na jakąś reakcję. Zaraz po tym, jak się ocknęłam pobiegłam piętro wyżej, gdzie podobno miałam znaleźć Nathana.
-Już wiem. Schowaj się tu i nie wychodź- wepchnął mnie do jakiegoś małego pomieszczenia i zatrzasnął drzwi. Czy oni traktują mnie, jak jakiś przedmiot, czy tylko mi się wydaje?
~~*~~
Okej. Nudno tu. Żadnych strzałów nie było słychać, a ja marzyłam o tym, by jak najszybciej opuścić tą klitkę. Zaczynało mi powoli brakować powietrza. Nie lubię przebywać w tak małych pomieszczeniach.  Usiadłam na podłodze i przyciągnęłam kolana do brody. Słyszałam czyjejś kroki. Wybijały dosyć fajny rytm. Zaczęłam nucić jakąś piosenkę. Siedzę tu od kilkunastu minut, a wydaje mi się, jakby to była wieczność.
-Serio?! Jak mogłeś o niej zapomnieć!- rozpoznałam głos Zayna, który chwilę później wypuścił mnie z tej klatki.
-Dłużej się nie dało?- mruknęłam obciągając w dół sukienkę, gdyż dalej uważałam, że jest za krótka- Nie słyszałam strzałów- szepnęłam nie wiedząc, czy mogę się odzywać.
-Pomylili adresy- zaśmiał się mulat i wyszedł
-Ale jak to?- spytałam idąc za nim
-Szukali sąsiada.
-Czyli mam rozumieć, że...
-Nikt nie wie, że tu jesteśmy- burknął znudzony rozmową ze mną.
-Zayn- z pokoju mulata wyszła ta głupia suka.
-O Sara. Jeszcze tu jesteś?- spytał, po czym wyciągnął colta i strzelił prosto w jej głowę. Krew trysnęła na wszystkie strony. Pisnęłam i odwróciłam się, wpadając w ramiona Nathana. Mimo, że nie lubiłam tej dziewczyny, było mi jej żal. Nawet nie wiedziałam, że płaczę. Zorientowałam się, gdy zobaczyłam mokre plamy na koszulce chłopaka.
-Zwariowałeś?! Musiałeś robić to przy Cassie?! Czy ty w ogóle musiałeś to robić?!- Nath wychodził z siebie. Było widać, że kompletnie nie rozumiał zachowania przyjaciela.
-Nudziło mu się- wysyczał mulat, po czym przekroczył ciało dziewczyny i zamknął się w pokoju.
-Cassie uspokój się- szepnął mi do ucha Nathan. Dopiero po usłyszeniu jego głosu zrozumiałam, że mam przyspieszony oddech i ledwo trzymam się na nogach. Nie potrafiłam zrozumieć, jak można z tak zimną krwią zabić człowieka, z którym w dodatku spędziło się kilka godzin na dobrej zabawie.
-Idź do siebie i spróbuj się uspokoić- mocno mnie przytulił i otworzył drzwi do mojego pokoju.
~~*~~
Obudziłam się w nocy z krzykiem. Zgadniecie co mi się śniło? Nie tak trudno się domyślić. Przyciągnęłam kolana do brody i zaczęłam cichutko szlochać. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a po chwili poczułam, jak obok mnie ugina się materac.
-Nathan?- szepnęłam cicho ocierając łzy.
-Nie ślicznotko. Co ci się śniło?- usłyszałam zachrypnięty głos Zayna
-Ty- burknęłam obrażona. Tan tylko zaśmiał się i obejmując przyciągnął do siebie. Dziwne, ale mogę przysiąc, że poczułam się wtedy tak bezpiecznie, jak jeszcze nigdy w życiu.
-Pięknie dziś wyglądałaś- mruknął mi do ucha
-Dobranoc Zayn- przysunęłam się bliżej niego i zamknęłam oczy, czekając na sen.

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 7

Na początku bardzo chciałam was przeprosić za długą nieobecność.

Siedziałam w salonie pomiędzy Zaynem a Nathanem i czytałam książkę, którą znalazłam w pudełkach na strychu. Wczorajszy wieczór i dzisiejszy ranek spędziłam na sprzątaniu. Chłopaki wymyślili sobie, że zrobią imprezę, a moje sprzeciwy kompletnie ich nie interesowały. Zachowują się tak, jakbym była kimś z ich świata. Niestety ja taka nie jestem. W moim pokoju wciąż są pluszaki. Nie noszę przy sobie broni i nie przeklinam. Nie jestem zwinna i wcale nie umiem walczyć, a nawet się bronić. Nie nadaję się do takiego świata.
-Durna ta książka- mruknęłam przewracając ostatnią stronę.
-Yhym...- mruknęli oboje w tym samym czasie. W ogóle mnie nie słuchali. Wpatrywali się tylko w telewizor, w którym leciał podobno jakiś ważny mecz.
-Nie słuchacie mnie
-Słuchamy, słuchamy- uciszyli mnie ręką i znów byli zapatrzeni w ekran. Eh. Nic nie zdziałam. I wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
-Otworzę!- krzyknęłam, by mnie usłyszeli. Pokiwali głową, nawet nie mrugając.
-Nie!- po chwili krzyknął Nathan i zerwał się tak, jakby siedział na jeżu. Wyprzedził mnie i zatrzymał przed drzwiami.
-Cassie, a jakby to był ktoś z ludzi Saby?- zaczął panikować. Saba to podobno ten gość, który chce mnie dorwać. Wczoraj szatyn trochę mi o nim opowiadał. Ale wątpię, żeby koleś który ma taką ksywkę był niebezpieczny. Równie dobrze mógłby się nazywać różowy miś.
-I postanowił dzwonić dzwonkiem?- spytałam z wielkim uśmiechem
-Ej wyluzujcie. To tylko Sara. Zaprosiłem ją- powiedział Zayn idąc wolnym krokiem w naszą stronę
-W takim razie luzik. Chodź młoda podlejemy kwiatki- Nath pociągnął mnie za rękę do salonu. odwróciłam jednak wzrok i zobaczyłam dziewczynę na oko w moim wieku, która zgrabnie weszła do środka. Była bardzo niska, ale nosiła wysokie szpilki. Jej jasne tlenione włosy sięgały za pas i były dłuższe, od czarnej spódniczki, którą miała na sobie. Oczy były wyraźnie podkreślone i takie... hmmm... mroczne. Ciemne tęczówki świeciły w połączeniu z bordowymi cieniami. Brwi były wyraźnie zarysowane kredką, a na ustach widniała szminka w kolorze mocno dojrzałej wiśni. Wyglądała... ostro. Nie odezwała się ani słowem i nie spojrzała na nikogo z nas. Złapała tylko Malika za koszulkę i pociągnęła na piętro. Emanowała pewnością siebie. Nie było mowy, by mógł się jej sprzeciwić. Z resztą chyba nawet tego nie chciał. Widziałam na jego twarzy zadziorny uśmiech, a w oczach błysk. Podobała mu się. To było pewne. Już z daleka można to było zauważyć. Szkoda, że nikt nie patrzy tak na mnie...
-Kim jest Sara?- te słowa wyleciały z moich ust z taką szybkością, że dopiero po chwili zorientowałam się o co ja pytałam.
-Informatorką Zayna. Przynosi nam najnowsze wieści
-I tyle?- spytałam podnosząc jedną brew
-No nie do końca. Ją i Dangera łączy przygoda łóżkowa
-Ale myślałam, że nie chce mieć żadnych gości
-Może miał taką zachciankę. Ciężko go rozgryźć. A co? Zazdrosna jesteś?
-Też coś. To jakiś absurd- burknęłam
-A nie sądzisz, że absurdem jest to, że grzeczna dziewczynka mieszka w jednym domu z dwoma gangsterami?
-Nie jestem o niego zazdrosna- warknęłam- Tylko po prostu chciałabym mieć tak samo, jak ta Sara- jęknęłam siadając na kanapie. Nath zrobił to samo i po przyjacielsku objął mnie ramieniem.
-Z takim wyglądem to ty nie masz najmniejszych szans
-Dzięki- burknęłam wściekła na niego. Zamiast mi pomóc to on mnie obraża. Super.
-Nie obraź się, ale wyglądasz jak stara panna
-Ćwiczyłeś bycie miłym?
-Trzeba cię trochę podrasować. Jak chcesz to mogę ci pomóc
-Wchodzę- uśmiechnęłam się i zadowolona pocałowałam go w policzek.

Okazało się, że Nathan zna się na rzeczy. Ubrał mnie w zwiewną, jasno niebieską sukienkę z odsłoniętymi plecami. Jej górna część była wykonana z delikatnej koronki, która prawie nic nie zasłaniała. Czułam się inaczej. Ale najważniejsze, że seksownie.
-Cassie wyjdź już-Nath dobijał się do łazienki,w której się przebierałam. Niepewnie otworzyłam drzwi i stanęłam przed nim.
-I jak?- spytałam nieśmiało chowając zarumienioną twarz pod włosami.
-Wyglądasz... łał- podrapał się po głowie szeroko się uśmiechając.
-To znaczy, że dobrze?
-Idealnie. Jak anioł w piekle. Jesteś zarazem grzeczna i cholernie pociągająca
-Przestań, bo się rumienię-pisnęłam zdenerwowana 
-Zostało tylko jeszcze dwie rzeczy
-Jakie?
-Musimy trochę skrócić ci włosy. Za bardzo się za nimi chowasz.
-Ymm... okej- przyglądnęłam się moim końcówką. Były okropnie zniszczone. Może faktycznie nowa fryzura dobrze mi zrobi.
-I co powiesz na kolczyk? Może w pępku?
-Zwariowałeś!- krzyknęłam. Nie ma mowy! Nigdy na to się nie zgodzę. Nie, nie i jeszcze raz nie.
-Oj Cassie, Cassie. Zastanów się jeszcze. A teraz jedziemy do fryzjera- pociągnął mnie za rękę
-Malik nie będzie miał nic przeciwko, że wychodzę? To chyba niebezpieczne
-W tym stroju to nikt cię nie pozna. Wyglądasz w nim o wiele ładniej 
-Bo wcześniej byłam brzydka, tak?
-Ty to powiedziałaś-cwaniacko się uśmiechnął i zaprowadził do garażu.
_________
Długo mnie nie było, ale miałam pewne problemy.  
Dobra a teraz pytanie. Chcecie w następnym rozdziale scenę 18+ ??  

czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 6

Gdy wyjechaliśmy na mniej ruchliwą drogę ktoś zaczął do nas strzelać.
-Dasz radę złapać kierownicę?-spytał przeładowujac broń.
-Nie! Nigdy nie prowadziłam!
-Dasz sobie radę- puścił kierownicę i wychylił się przez okno oddając kilka strzałów. Gdy nachyliłam się by przejąć kontrolę nad pojazdem poczułam przeszywający ból ramienia. Spojrzałam na nie i zobaczyłam mnóstwo krwi. Zrobiło mi się ciemno przed oczami.
-Zayn...-wyszeptalam i zasnęłam.
~*~
-Cassie...Cassie- słyszałam jak ktoś wymawia moje imię. Podniosłam powieki i ujrzałam mulata z apteczka w ręce.
-Cco się stało? -wyjąkałam
-Postrzelili cię, ale spokojnie to tylko draśnięcie.
-Gdzie my jesteśmy?
-U mnie- usłyszałam rozradowany głos Nathana.
-A!-syknęłam gdy poczułam pieczenie. 
-Nie wierć się tak-skarcił mnie Zayn, który próbował odkazić ranę.
-Ale to piecze!
-Wolisz, żeby wdało się zakażenie?
-Byłaby z ciebie idealna pielęgniarka
-Zayn skończył medycynę- wtrącił Nathan
-Zamknij się!- warknął mulat
-I to z wyróżnieniem
-Chcesz oberwać?
-Pod warunkiem, że mnie później opatrzysz- Sykes pokazał rząd równych białych zębów
-Już nie żyjesz!-rzucił się w jego stronę. Wybiegli z pokoju,a ja zostałam sama leżąc na wielkim łóżku. Delikatnie podniosłam się na łokciach i rozejrzałam. Ściany były ciemno szare z czarnymi malowidłami. Pod oknem stało biurko na którym było mnóstwo kartek i przyrządów do malowania. Nad łódzkiem wisiała tablica korkowa, na której poprzypinane były różne szkice. Najbardziej spodobał mi się zachód słońca nad morzem wykonany farbami. Meble były białe, a na moich można było zauważyć grubą warstwę kurzu. Nikt tu od dawna nie sprzątał. Coś mi się wydaje, że to będzie moje zadanie. O ile tu zostaniemy. W sumie to wolałabym wrócić do domu, ale lepsze wydaje się siedzenie tutaj niż uciekanie samochodem, gdzie w każdej chwili mogą cię postrzelić.
-Będziemy tu przez jakiś tydzień, a później pojedziesz z Nathanem w Alpy- nawet nie zauważyłam kiedy Zayn wszedł do pomieszczenia.
-A ty?-spytałam ciekawa co on zamierza zrobić
-Nie twój interes-warknął. Ignorując go wstałam z łóżka i po chwili usiadłam, bo zakręciło mi się w głowie.
-Co jest?-spytał siadając obok mnie.
-Nic-mruknęłam
-Cassie-przez to że wymówił moje imię czułym głosem, przeszły po mnie ciarki.
-Zakręciło mi się w głowie, zadowolony?
-Może leż i nie wstawaj.
-Ty chyba sobie żartujesz! Widzisz ile jest tu kurzu? Jeśli mam tu zostać, to musi być tu porządek. Nie będę mieszkać w takim bałaganie!
-Zatrudnimy sprzątaczkę
-Która wszystko zamiecie pod dywan? Ja tu posprzątam i już.
-Okej, ale może najpierw się ubierz-spojrzałam na siebie i zobaczyłam że jestem w jakiejś koszuli.
-Możesz mi powiedzieć, dlaczego mnie rozebraliście?
-Chciałem zobaczyć, jak wyglądasz nago.
-Pieprzony zboczeniec!- rzuciłam się na niego i zaczęłam okładać pięściami po klatce piersiowej. Chłopak złapał moje nadgarstki i przycisnął jeszcze bardziej do siebie. Muszę przyznać, że sytuacja była niekomfortowa. Leżałam na nim, czując na brzuchu jego twarde przyrodzenie. Nasze twarze dzieliły milimetry. I wtedy poczułam, jak jego miękkie usta stykają się z moimi. On znowu to zrobił! Znowu mnie pocałował! Pod wpływem chwili uchyliłam szerzej wargi i pozwoliłam, by jego język toczył zażarta walkę o dominację z moim. Czułam się nieziemsko. Zupełnie tak, jak anioł w piekle.
I wtedy usłyszałam odchrzakniecie. Zawstydzona szybko odskoczyłam od Zayna i spojrzałam w stronę drzwi. O framugę opierał się uśmiechnięty Nathan.
-Przyszedłem powiedzieć, że kolacja jest już gotowa. Później skończycie się migdalić. -Cała czerwona okryłam się kocem i ruszyłam za Sykesem. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię! Nie mogłam uwierzyć, że całowałam się z diabłem! To nie do pomyślenia!
Co się ze mną dzieje?! Zachowuję się jak pierwsza lepsza dziewczyna! Gdyby rodzice mnie widzieli! No tak, oni już nie żyją.
-Cassie masz jakaś rodzinę? -Z rozmyślań wyrwał mnie głos gospodarza.
-Tylko kuzynkę w Londynie, a czemu pytasz?
-Z ludzkiej ciekawości- mrugnął okiem i postawił mi pod nosem talerz z jakimś okropnie wyglądającym gulaszem. Byłam jednak okropnie głodna, więc szybko wszystko pochłonęłam. Muszę przyznać, że było nawet smaczne. Przynajmniej nie umrę z głodu.
______________
I tak oto kolejny rozdział. Pisałam na telefonie, więc mogą pojawić się błędy, za które przepraszam.
Mimo wszystko mam nadzieje, że wam się podoba.
Liczę na komentarze.

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 5

-Wstawaj!- obudził mnie krzyk Zayna, który ściągnął ze mnie kołdrę. Stał przy drzwiach z wyciągniętą bronią i nawet na mnie się nie patrzył.
-Coś się stało?- spytałam jeszcze zaspanym głosem, delikatnie przecierając oczy. Miałam ochotę przespać jeszcze całe życie.
-Ubieraj się! Szybko!- zeskoczyłam z łóżka.- Ubierz moją bluzę i jakieś spodnie dresowe. Zwiąż wysoko włosy i załóż czapkę.
-Ale dlaczego?
-Znaleźli nas- i wtedy usłyszałam mnóstwo strzałów.
-No już!- wrzasnął zdenerwowany, a ja wykonałam jego polecenia najszybciej jak umiałam. Miałam tylko mały problem z włosami. Za nic w świecie nie chciały wszystkie zmieścić się pod czapkom.
-Załóż kaptur- burknął widząc jak się z nimi męczę.
-Już jestem gotowa- mruknęłam cichutko. Wtedy zobaczyłam, że klamka się ugięła. Na szczęście drzwi były zamknięte na klucz. Wtedy ktoś kopnął drzwi. Odskoczyłam jak najdalej od nich.
-Dasz radę odsunąć szafę?- spytał mnie szeptem, a ja niepewnie kiwnęła głową. Gdy on z całej siły napierał na drzwi i starał się, by nikt nie wszedł do środka ja z wielką trudnością przesunęłam mebel. Zobaczyłam wtedy małe drzwi. Niepewnie nacisnęłam klamkę i otworzyłam je. Ujrzałam długi, ciemny korytarz. No super.
-Podaj krzesło- mruknął po czym podstawił je pod klamkę- Właź- popchnął mnie w stronę tego tajnego przejścia a ja marszcząc brwi niepewnie zrobiłam kilka kroków do przodu. Bez problemu zasunął za nami szafę, po czym kazał mi biec i to w dodatku po schodach. No super. Czegoś takiego to nawet bym nie wyśniła. No ale co miałam zrobić? Ciągną mnie za rękę z taką szybkością, że aż plątały mi się nogi.
-Mógłbyś mi to wszystko wyjaśnić?- spytałam niepewnie, bojąc się że mogę go rozzłościć.
-Później.
-Ale...
-Cicho- burknął, gdy doszliśmy do jakiś drzwi. Byłam okropnie ciekawa dokąd mnie tak prowadził No i nareszcie zagadka się rozwiązała. Byliśmy z garażu. Czekał już tam na nas Nathan. Powitał mnie krótkim uśmiechem, lecz gdy zauważył minę Malika natychmiast spoważniał.
-Pojedziesz w stronę miasta, by ich odciągnąć. Zgubisz ich a później do nas dołączysz. Tylko uważaj, żebyś nie miał ogona- wydał mu polecenia a on kiwnął głową ze zrozumieniem.
-I nie zniszcz mi zbytnio autka
-Jasne- mruknął siadając za kierownicą
-Do zobaczenia Cassie- mrugnął okiem i odjechał z piskiem opon.
-Musimy chwilę poczekać. Najlepiej będzie, jak schowamy się tu- mruknął przesuwając szafę. Czy on ma zamiar żebym weszła do piwnicy? W niej na pewno jest mnóstwo szczurów. Fuj! -Na co czekasz?- zniecierpliwił się
-Boję się ciemności i takich pomieszczeń- mruknęłam a on przewrócił oczami. Usłyszeliśmy jakiś hałas. Tak się wystraszyłam, że dosłownie zeskoczyłam do tej ciemnej dziury. Zayn zrobił to co ja i zasunął szafkę z narzędziami  na swoje miejsce. Serce dudniło mi jak dzwon, a oddech był nierównomiernie przyspieszony.
-Popraw włosy- mruknął. Dopiero teraz zauważyłam, że kosmyki włosów uwolniły się spod czapki i kaptura. W tej ciemności nic nie było widać, no ale jakoś udało mi sie je z powrotem. No i wtedy o mało nie pisnęłam. Poczułam coś na stopie. Spojrzałam w dół i ujrzałam ogromną, wręcz gigantyczną mysz. Już otworzyłam usta, lecz on zamknął je w namiętnym pocałunku. Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam co się dzieje i nie odtrąciłam go. Muszę przyznać, że nawet mi się to spodobało. Całował nieziemsko. To znaczy ja się nigdy nie całowałam i no kurde no! Nie tak wyobrażałam sobie mój pierwszy pocałunek! Miał być idealny i co najważniejsze z osobą, którą kocham! A ten? No bez przesady, ale chyba żadna dziewczyna nie chciałaby całować się z diabłem w śmierdzącej, ciemnej piwnicy z gryzoniem na nodze! Na samą myśl o tym przeszły mnie ciarki. Odepchnęłam mulata, a on odgonił to ohydne zwierzę.
-Nigdy więcej tego nie rób- mruknęłam rumieniąc się
-Jak aniołek sobie życzy
-Możemy już stąd wyjść?
-Myślę, że tak- mruknął wychodząc, po czym pomagając mi wydostać się na powierzchnię.
-Wsiadaj do samochodu- burknął otwierając mi drzwi. Malik wyciągnął z bagażnika broń i podał mi jeden pistolet.
-Ty chyba sobie żartujesz- pisnęłam
-Spokojnie. Może nie będzie ci potrzebny
-Co ma znaczyć to może?
-Nie dramatyzuj. Nie wiem po kim to masz. Zachowujesz sie czasami jak barbie
-A ty jak gbur
-Widocznie nim jestem. Zapnij pasy- powiedział odpalając silnik.
-Możesz mi teraz to wszystko wytłumaczyć?
-Ktoś nas wsypał i była niezła zadyma.
-To znaczy?
-Każdy ma jakiś wrogów, a nasi postanowili złożyć nam wizytę.
-Czego chcieli?
-Ciebie
-Co?!
-Twój ojciec znał ich wszystkie sekrety dlatego jesteś dla nich tak ważna, bo tylko ty możesz otworzyć sejf
-I tobie też jestem po to potrzebna
-Dokładnie. Jednak umiesz myśleć
-A dlaczego mam pomóc tobie, a nie im?
-Bo ja w odróżnieniu od innych staram się ciebie chronić.
-W sumie to masz rację
-Jak zawsze
-A gdzie teraz jedziemy?
-W góry
-Co? Jakie góry?
-Myślałem o Alpach
-Do reszty oszalałeś?! Ja chcę do domu!
-Okej, okej. A może California?
-Ale będę mogła iść na zakupy?
-Widzę, że humorek się ciebie trzyma- uśmiechnął się
-Chciałabym pochować mamę, jak należy
-Moi ludzie się tym zajmą.
-A pogrzeb?
-Nie będzie cię na nim. To byłoby lekkomyślne
-Ale...
-Tak będzie bezpieczniej.
-Nie lubię cię- mruknęłam zaplatając dłonie na klatce piersiowej
-Jak tam sobie chcesz. Przynajmniej nie będę musiał cię słuchać
-Liczę na to, że ty też nie będziesz się odzywał
-Jasne aniołku- zaśmiał się po czym gwałtownie przyśpieszył. Oparłam głowę o szybę i wpatrując się w niebo powoli zaczęłam przymykać powieki, aż w końcu zasnęłam. Śniło mi się, że jestem w domu razem z rodzicami. Jemy razem obiad i jesteśmy szczęśliwi. Ja nie wiele potrzebuję do szczęścia, tylko ich. Szkoda, że to tylko sen.
-Schowaj się!- ze snu znowu wyrwał mnie głos Zayna
-Co?- mruknęłam zaspana
-Schowaj głowę. Siedzą nam na ogonie- dopiero teraz dotarły do mnie jego słowa. Osunęłam się na dół i wielkimi oczami wpatrywałam się w chłopaka. I znów się bałam. Teraz strach stał się dla mnie normalnością, ale to nie znaczy, że nie czułam zagrożenia. Jestem słaba i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Nawet nie wiem kiedy po policzkach zaczęły płynąć mi łzy. Otarłam je i mocno zacisnęłam pięści.

No i jest kolejna część. Przepraszam, że tak długo ale musiałam teraz więcej się uczyć, bo jak wiecie niedługo jest wystawienie ocen.
Na szczęście niedługo będą wakacje i rozdziały będą pojawiać się częściej.
Mam nadzieję, że ten wam się podoba. Czekam na komentarze :) 

czwartek, 5 czerwca 2014

Libster Award

Zostałam nominowana przez http://island-of-dreams-historia.blogspot.dk/

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę”. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Pytania:1.Prowadzisz tylko jednego bloga?
2.Ulubiona piosenka?
3.Ulubione zwierzę?
4.Co lepsze lato czy zima?
5.Ulubiony sport?
6.Dlaczego piszesz bloga?
7.Gdzie chciałabyś jechać na wakacje?
8.Najładniejszy kraj świata według Ciebie?
9.Ulubiony film?
10.Twoje marzenie to?

Odpowiedzi:
1. Prowadzę dwa blogi :) Ten i
2. Nie mam ulubionej piosenki, ale bardzo lubię "10 feet tall"
3. Uwielbiam jamniki :) Są takie fajnie śmieszne :D
4. Oczywiście, że lato :D
5. Siatkówka *.*
6. Piszę bloga, bo po prostu to lubię. Jest to zajęcie, które mnie odstresowuje i poprawia humor. No a przy okazji fajnie jest dowiedzieć się, że komuś się to podoba i przeczytać komentarze.
7. Tak jakoś sobie myślę, że Fajnie byłoby pojechać do Francji, albo Tunezji.
8. Najładniejszy kraj? Myślę, że Chorwacja :) Zakochałam się w takiej jednej miejscowości.
9. Pewnie wyjdę na mało oryginalną, ale uwielbiam "Trzy metry nad niebem"
10. By być szczęśliwą.

Blogi, które nominuję: 
- http://why-are-you-doing-this-one-direction.blogspot.dk/

-http://kocham1d69.blogspot.com/-http://blog1djednokierunkowe-diana.blogspot.com/-http://britishdreamff.blogspot.dk/
-http://opowiadania1diirection.blogspot.dk/
-http://sometimes-love-can-kill-us.blogspot.dk/


Nominuję tylko tyle blogów, bo raczej rzadko czytuję blogi.

Pytania dla was:
1. Piszesz jeszcze jakieś blogi?
2. Ulubiona piosenka?
3. Co robisz w wolnym czasie?
4.Masz jakiś talent?
5. Co cię najbardziej irytuje/ denerwuje ?
6. Gdzie chciałabyś spędzić wakacje?
7. Jaka jest piosenka, której najczęściej słuchasz?
8. Dlaczego piszesz i jak zaczęłaś?
9. Jaki jest twój ulubiony cytat?
10. Czego pragniesz najbardziej?


BARDZO DZIĘKUJĘ ZA NOMINACJĘ :)
Mam nadzieję, że nie zawiodę pisząc kolejna rozdziały :P
(tak na marginesie to kolejny pojawi się przez weekend)



poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 4

"Każdy jest przekonany, że jego śmierć będzie końcem świata. Nie wierzy, że będzie to koniec tylko i wyłącznie je go świata."

Siedział tak spokojnie i bawił się bronią. Przed chwilą groził mi i mojej matce, a teraz przyszedł do mojego pokoju? Ciekawe czego chce? Pewnie podroczyć i pośmiać ze mnie.
-Pożegnałaś się już z Alice?
-Ty chyba jej nie... to znaczy nie zabijesz jej prawda?
-A dlaczego miałbym tego nie zrobić?
-Proszę. Mam tylko ją- stanęłam przed nim ze świeczkami w oczach.
-Dobrze wiesz, że to na mnie nie działa- mruknął ocierajac łzę, która powoli spływała po moim policzku. Ostrożnie zdjął mi okulary i rozpuścił włosy, przyczesując je palcami. Patrzył mi prosto w oczy.
-Tak wyglądasz ładniej- mruknął
-Obiecasz mi, że nic nie zrobisz mojej matce?
-Mało interesuje mnie jej życie. Nie jest za bardzo przydatna.
-Zayn, dla mnie- poprosiłam
-Nic jej się nie stanie- mruknął opuszczając wzrok.
-Dziękuje- posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił.
-Pomożesz mi?
-Ja mam pomóc tobie? W czym niby?- spytałam oszołomiona
-W mojej drużynie jest szpieg. Muszę go znaleźć.
-Nie rozumiem do czego jestem ci potrzebna.
-Jesteś mądra. Przydasz mi się- no nie wierzę! Czy on mi właśnie powiedział komplement? On? Ten diabeł?
-Wiesz odkąd tylko cię zobaczyłam zastanawiam się, jak taki diabeł jak ty uciekł z piekła?
-Tu jest piekło, mała- szepnął mi do ucha, dotykając mojej skóry ustami.
-I trzymasz tu takiego aniołka, jak ja?
-Każdy ma jakąś słabość.
-To pozwól mi wziąsc z domu parę rzeczy- wstał nic nie mówiąc. Podszedł do drzwi i spojrzał na mnie.
-No ruszaj się.
-Już?Teraz? Ja nawet nie myślałam, że się zgodzisz.
-Nie jestem, aż taki zły,co?
-Ale mógłbyś być milszy
-Uwierz mi, że nie znajdziesz nigdzie milszego diabła ode mnie.
-Nie będę nawet szukać-razem zeszliśmy po schodach. Na parterze o mało nie wpadł na nas Nathan.
-Co jest?- spytał Zayn
-Znaleźli nas. Dwóch rannych, jedna osoba nie żyje.
-Kto?
-Musisz to zobaczyć- no to nici z wycieczki do mojego domu.
-Chodź, to potrwa tylko chwilę- mulat pociągnął mnie za rękę.
-Wiesz ona chyba nie powinna...-wyjąkał Sykes, gdy wyszliśmy już do ogrodu.
-Mamo!- krzyknęłam widząc zakrwawioną kobietę leżąca na trawie. Podbiegłam i uklękłam przy niej. Po moich policzkach spływały słone łzy.
-Nie! Nie! Nie! Proszę nie opuszczaj mnie! Nie teraz!- krzyczałam pełna żalu i goryczy.
-Cassie- poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Nie zwracając na to uwagi, położyłam głowę rodzicielki na kolanach. Miała zamknięte oczy i gdyby nie rany cięte wyglądałaby, tak jakby spała.
-Cassie ona nie żyje- słyszałam Zayna, ale nie chciałam rozumieć, co do mnie mówi. Udawałam, że właśnie powiedział coś na temat pogody.
-Kocham cię mamo- szepnęłam całując ją w policzek. Głaskałam ją po włosach, tak jak ona kiedyś mnie. Na myśl o jej delikatnym dotyku łzy jeszcze szybciej spływały po moich policzkach, zostawiając mokre ślady. Straciłam wszystko, co miałam. Już nic mi nie zostało. Jestem nikim. Teraz pewnie mnie też zabija. W sumie to nie byłby taki zły pomysł. Przynajmiej nie musiałbym tak cierpieć.
-Cassie- Zayn złapał mnie i podniósł. Nie chciałam opuszczać rodzicielki. Zaczęłam się wierzgać, krzyczeć i kopać nogami.
-Uspokój się- szepnął mi do ucha- Nie możesz się tak zachowywać.
-Mogę. To moja matka! Puść! Ja chcę z nią zostać!
-Nathan zabierz ją do mojego pokoju-powiedział i pozwolił wtulić mi się w jego przyjaciela.
-Kto jej to zrobił?- spytałam cichutko
-Nie wiem, ale przysięgam, że zapłaci za to- posłałam Zaynowi spojrzenie pełne smutku i pozwoliłam, by wprowadzono mnie do środka. Byłam cała zasmarkana i ledwo co widziałam, dlatego opierałam się o Nathana. Widząc, jak plączą mi się nogi wziął mnie na ręce. Teraz bez żadnego wstydu moczyłam łzami jego koszulkę. Chłopak położył mnie na łóżku i zamknął w uścisku.
-Będzie dobrze
-Nie będzie. Nie mam po co żyć. Nie mam już nikogo. Zostałam sama.
-Nie mów tak. Musisz żyć tak, by była z ciebie dumna. Na pewno nie chciałaby, żebyś płakała.
-Teraz to nie ważne co by chciała, przecież już nie żyje.
-Nathan trzeba posprzątać- usłyszałam zachrypniety głos mojego diabła. Poczułam jak Nath wstaje i po chwili wychodzi.
Jego miejsce zastąpił Malik, który delikatnie położył się obok.
-Obiecasz mi coś?- spytałam niepewnie
-Co tylko chcesz. Dzisiaj spełnię każde twoje życzenie
-Złapiesz go? Tego co ją zabił. Chcę, żeby spotkało go to samo- wiem, że byłam teraz samolubna i nakłaniałam kogoś do popełnienia zabójstwa, ale dla niego to nic, a ja przynajmiej lepiej się poczuje.
-Masz moje słowo- mruknął całując mnie w policzek.
-Zayn! Chodź tu!- krzyk kogoś z dołu przerwał ciszę, jaka panowała w tym pomieszczeniu.
-Zaraz wrócę- próbował się podnieść
-Nie zostawiaj mnie- poprosiłam szeptem, patrząc mu prosto w oczy. Wstał nic nie mówiąc i wyszedł na korytarz.
-Jestem zajęty! Jeszcze raz któryś mi przeszkodzi a odetnę mu wszystkie palce i każe je zjeść! Ma być cisza! Musicie poradzić sobie sami!- warknął i wrócił do poprzedniej pozycji.
-Może obejrzymy jakiś film?- spytał miłym głosem. Łał. On był dla mnie miły. Cóż za zaszczyt.
-Nie mam ochoty, ale jak ty chcesz to proszę bardzo. Zdaje się, że dziś jest mecz. Pewnie chciałeś pooglądać, a ja ci tylko przeszkadzam- mruknęłam i podniosłam się na łokciach. Chciałam wrócić do można powiedzieć swojego pokoju. W końcu nie jestem małą dziewczynka.
Próbowałam wstać tak, by ominąć Zayna i nie robić zbytniego zamieszania. Przełożyłam jedną nogę przez chłopaka i dotknęłam podłogi. Jednak to wszystko było na marne. Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie, w wyniku czego leżałam na nim. Nie powiem, była to niekomfortowa sytuacja.
-Mam nadzieję, że ci wygodnie, bo nie zamierzam cię puścić- odgarnął niesforny kosmyk moich włosów.
-Mam ochotę płakać całą noc
-Nikt ci tego nie zabrania
-Pewnie w duchu się ze mnie śmiejesz.
-Nie.
-Doprawdy? Przecież jestem tylko głupią dziewczyną, która płacze bo jej matka właśnie umarła, a dla ciebie śmierć to nic takiego. Nawet cię to nie poruszyło, bo w końcu sam zabijasz.
-Każdy kiedyś musi umrzeć
-A więc jednak uważasz, że...
-Nie zasłużyłaś na to- przerwał mi w połowie zdania. Nic już więcej nie mówiłam. Wtuliłam się w niego i próbowałam zasnąć. Sen zawsze przynosi ukojenie.
-Dobranoc mój aniołku
-Nie jestem twoja- delikatnie podniosła kąciki ust. Spojrzałam jeszcze na Zayna, który głaskał mnie po włosach i przymknęłam powieki. Bolała mnie głowa i strasznie piekły oczy. Chciałam zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić.

wtorek, 20 maja 2014

Rozdział 3

"Wszystko to, czego możesz kiedykolwiek potrzebować jest w tobie. Tajemnice wszechświata odciśnięte są w komórkach twojego ciała."

W tym starym małym pokoju obudziło mnie dudnienie kropel deszczu o szybę. Pogoda doskonale odzwierciedlała teraz moje uczucia. Nie byłam u siebie, a to wszystko stawało się jednym wielkim koszmarem. Tak bardzo chciałabym, żeby to był tylko sen. niestety tak nie jest. To jest życie, a w nim często dostaje się po tyłku.
Gwałtowną pobudkę zrobił mi chłopak, który wczoraj tak ochoczo zdawał relacje mojemu diabłowi. Jak to brzmi? Okropnie, ale Zayn właśnie taki jest. Zimny i nieczuły, jakby nie wiedział że można być innym; miłym i dobrym. Zachowuje się tak, jakby nigdy nie doświadczył prawdziwej bezinteresownej miłości.
-Wstawaj Kim- potrząsnął mną, a ja spojrzałam na niego, jak na idiotę, którym zresztą był.
-Mam na imię Cassie kretynie- burknęłam poirytowana. Po jakiejś chwili zdałam sobie sprawę kim on jest i otrząsnęłam się. Szybko podniosłam się na łokciach i w pozycji siedzącej wpatrywałam w chłopaka.
-Jestem Nathan Sykes-burknął wyciągając w moim kierunku rękę, której oczywiście nie uścisnęłam.- Jak tam sobie chcesz- dodał cofając dłoń.
-Dlaczego mnie budzisz?- spytałam trochę za bardzo oschłym tonem. Chłopak wydawał się być miły, jak na jego zawód.
-Malik się trochę wkurzył, a mówiąc trochę mam na myśli bardzo.
-A co ja mam z tym wspólnego?
-Ty nic, ale Alice dużo- zmarszczyłam brwi w oznace, że czekam na wyjaśnienia. Oczywiście się ich nie doczekałam. Rzucił we mnie jakimiś ubraniami i oznajmił, że mam dwie minuty, po czym wyszedł. Słyszałam, jak oparł się o drzwi i głośno westchnął. Cicho zachichotałam i założyłam spódnicę, którą mi podał. Była liliowa i sięgała mi nieco przed kolano. Uwielbiałam ją, bo dostałam ją jeszcze od taty. Ciągle dbałam o to, by nie była na mnie za ciasna, kompletnie nie licząc się z tym, że musiałam się prawie głodzić. Liczyły się tylko wspomnienia związane z nią. W końcu nie każdej dziewczynie ojcowie kupują ubrania. Inni wolą dać pieniądze i mieć spokój, ale mój taki nie był. Kochał mnie i dobrze znał, dlatego sam kupował mi rzeczy, o których marzyłam. Nie mówiłam mu o tym, a on i tak wiedział. Kochałam go za to. Tak dobrze mnie znał.
-Ruszaj się Cassie!- super. Wszędzie tylko mnie poganiają. Jestem dziewczyną i potrzebuje trochę czasu. Nawet jeśli jestem w piekle.
Zaplotłam szybko włosy w luźnego warkocza, a na stoliku obok łóżka zobaczyłam moje okulary, które szybko założyłam. Może nie wyglądałam w nich najlepiej, ale po długim noszeniu soczewek piekły mnie oczy.
-Długo jeszcze?!- kolejny krzyk, któremu zawtórowało westchnięcie- Wchodzę!-krzyknął i wszedł do pokoju z zasłoniętymi oczami ręką.
Zaśmiałam się. Otworzył oczy, a dłonie wepchnął do kieszeni.
-Gotowa?- spytał
-Nie, ale chodźmy
-Brzydko ci w okularach
-Przyjmę to jako komplement
-Możesz je zdjąć?
-Nie
-Dlaczego?
-Bo bez nich jestem ślepa?
-Wczoraj widziałaś bez nich
-Wczoraj to wczoraj, a dziś to dziś- uśmiechnęłam się i podążyłam za chłopakiem.
Zaprowadził mnie do salonu, w którym był już Zayn i moja mama. Chłopak siedział spokojnie na swoim miejscu, ale widać było, że jest porządnie zdenerwowany. Jego oczy, aż się paliły i wcale nie były to iskierki delikatności.
Stałam w blisko nich, ale rodzicielka mnie nie widziała, gdyż była odwrócona tyłem.
-Przyszło brzydkie kaczątko- wykrzywił usta w dziwnym uśmiechu na mój widok.
Szybko do mnie podszedł i mocno chwycił za ramię. Wyciągnął zza pleców pistolet i przystawił mi go do skroni.
Poczułam zimno i strach, którego nie da się opisać. I tak to się skończy? Tak po prostu mnie zabije?
-Zostaw ją!- krzyknęła moja mama ze łzami w oczach
-Gadaj!- warknął zgrzytając zębami.
Po moich policzkach spływały już słone łzy. Powoli spadały po moich policzkach i lądowały na szyi dając jej ukojenie. Miałam zamazany obraz i prawie nic nie widziałam.
-Nic nie wiem- powiedziała równie żałośnie, jak ja czułam się teraz. Nie pozwolili mi nawet z nią porozmawiać. Byłyśmy w jednym budynku a nie zamieniłyśmy ani słowa, zupełnie jakbyśmy się nie znały.
-Nie zależy ci na córce Alice- słyszałam jak powoli naciska spust. Pogodziłam się już z tym. Mogłam umrzeć.
-Czekaj!
-Oh Alice znudziły mi się już te twoje gierki! Mówisz, albo córeczka pożegna się ze światem. Co wybierasz?
-Ludzie Ricka chcieli hasła dostępu do konta mojego męża
-Po co im to?
-Nie wiem
-Kłamiesz!
-Nie!
-Zawsze, gdy kłamiesz patrzysz w lewo. Alice gadaj, bo moja cierpliwość się kończy!- mocniej ścisnął mnie za ramię.
-Jest tam coś, czego bardzo chcą.
-Co to jest?
-Tego nie udało mi się dowiedzieć. Mąż zapisywał wszystko szyfrem. Każda notatka to inny szyfr. Wiesz jak ciężko go rozgryźć?
-Wcześniej jakoś ci się udawało.
-Zostały mi jeszcze dwie, ale nie umiem odgadnąć o co chodzi
-Skoro tak to raczej się nam już nie przydasz- teraz już nie mierzył do mnie, tylko do mojej mamy.
-Nie! Proszę- krzyknęłam stając na przeciwko chłopaka. Patrzyłam mu prosto w oczy. Powoli jego wzrok napotkał mój.- Proszę- szepnęłam prawie niesłyszalnie, jednak on to usłyszał. Opuścił broń i delikatnie się do mnie uśmiechnął.
-Obym tego nie żałował- wydukał i wyszedł z salonu.
Od razu rzuciłam się mamie w ramiona. Całe zapłakane osunęłyśmy się na podłogę. Mocno się w nią wtuliłam i pozwoliłam, by głaskała mnie po włosach, tak jak wtedy gdy pierwszy raz rzucił mnie chłopak. Dzięki temu poczułam się bezpiecznie. Otarła moje łzy i pocałowała w czoło.
-Wszystko zostaje w rodzinie- szepnęła mi do ucha i z wielkim uśmiechem pomogła mi wstać. Kompletnie nic z tego nie rozumiałam, ale teraz najważniejsze było to, że mogłam się nią nacieszyć. Nie chciałam nawet, by cokolwiek mi wyjaśniała. Chciałam choć przez chwilę poczuć się tak, jak w domu.
-Musimy porozmawiać. Pewnie nawet nie rozumiesz, co tu się dzieje- uśmiechnęła się starając mnie pocieszyć.
-Nie muszę nic wiedzieć.
-Mylisz się. Czasami niewiedza może zabić. Teraz posłuchaj mnie uważnie, bo nie wiem ile mamy czasu. Twój ojciec dowodził kiedyś tym gangiem. Wiem, że uważasz to za niemożliwe, ale tak było i nic tego nie zmieni. Musisz się z tym pogodzić. Po jego śmierci to Zayn przejął dowództwo. Jestem kiepska w kierowaniu grupą. Chciałam jednak zobaczyć, jakie życie prowadził mój mąż, więc zostałam ich szpiegiem, jeśli tak to można nazwać. Te wszystkie moje zebrania, delegacje, szkolenia, kursy to wszystko były zorganizowane akcje.
-To niemożliwe- szepnęłam próbując to wszystko jakoś pojąć. Nie ukrywam, że przychodziło mi to z trudem. W dodatku mówiła to tak szybko.
-Miesiąc temu w biblioteczce ojca odkryłam jego pamiętniki. Zapisywał informacje, które są bardzo ważne dla Zayna, ale i nie tylko. Złotko każdy ma wrogów i to normalne, że zbiera się na nich różne brudne sprawy.Ojciec prowadził tak jakby kronikę. Rozszyfrowałam już większość notatek. Zostały mi tylko dwie. Muszą być pisane obcym językiem, ale nie wiem jakim. Możliwe, że jest to jakaś mieszanka. W dodatku co trzecią literę zmieniał długopis. Czasami używał liczb zamiast liter.Pisał tak, aby to tylko on wiedział co to ma znaczyć. Skarbie jeśli mi się coś stanie to ty musisz to wszystko rozszyfrować. Zakodował szyfr do konta w banku, w której jest coś, dzięki czemu będziesz mogła być wolna.
-Mamo to brzmi, jak z jakiegoś taniego filmu
-Wiem, ale to wszystko prawda. Pamiętaj, żeby nikomu nie ufać. Poradzisz sobie. Wierzę w ciebie. Zawsze wszystko zostaje w rodzinie.
-Co to znaczy mamo?
-Chodzi właśnie o to, że nie wiem.
-To bez sensu
-Jeśli odkryją co tam pisze staniesz się bardzo ważna i będzie ci grozić straszne niebezpieczeństwo. Jeśli nadarzy się szansa do ucieczki nie wahaj się. Jedyna osoba, której możesz zaufać to Harry.
-Kto?
-Poznasz go w swoim czasie, a teraz idź do pokoju. Lepiej nie wychodź sama. Tu nie jest bezpiecznie
-Ale chciałam z tobą porozmawiać. Mam jeszcze tyle pytań
-Nie czas na to. Kiedyś wszystko zrozumiesz. Kocham cię
-Ja ciebie też- mruknęłam i pobiegłam do przydzielonego mi pokoju.
Weszłam do środka i zobaczyłam, że na łóżku siedzi Zayn. Zmarszczyłam czoło i podniosłam brwi do góry. Czego chciał?