poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 4

"Każdy jest przekonany, że jego śmierć będzie końcem świata. Nie wierzy, że będzie to koniec tylko i wyłącznie je go świata."

Siedział tak spokojnie i bawił się bronią. Przed chwilą groził mi i mojej matce, a teraz przyszedł do mojego pokoju? Ciekawe czego chce? Pewnie podroczyć i pośmiać ze mnie.
-Pożegnałaś się już z Alice?
-Ty chyba jej nie... to znaczy nie zabijesz jej prawda?
-A dlaczego miałbym tego nie zrobić?
-Proszę. Mam tylko ją- stanęłam przed nim ze świeczkami w oczach.
-Dobrze wiesz, że to na mnie nie działa- mruknął ocierajac łzę, która powoli spływała po moim policzku. Ostrożnie zdjął mi okulary i rozpuścił włosy, przyczesując je palcami. Patrzył mi prosto w oczy.
-Tak wyglądasz ładniej- mruknął
-Obiecasz mi, że nic nie zrobisz mojej matce?
-Mało interesuje mnie jej życie. Nie jest za bardzo przydatna.
-Zayn, dla mnie- poprosiłam
-Nic jej się nie stanie- mruknął opuszczając wzrok.
-Dziękuje- posłałam mu delikatny uśmiech, który odwzajemnił.
-Pomożesz mi?
-Ja mam pomóc tobie? W czym niby?- spytałam oszołomiona
-W mojej drużynie jest szpieg. Muszę go znaleźć.
-Nie rozumiem do czego jestem ci potrzebna.
-Jesteś mądra. Przydasz mi się- no nie wierzę! Czy on mi właśnie powiedział komplement? On? Ten diabeł?
-Wiesz odkąd tylko cię zobaczyłam zastanawiam się, jak taki diabeł jak ty uciekł z piekła?
-Tu jest piekło, mała- szepnął mi do ucha, dotykając mojej skóry ustami.
-I trzymasz tu takiego aniołka, jak ja?
-Każdy ma jakąś słabość.
-To pozwól mi wziąsc z domu parę rzeczy- wstał nic nie mówiąc. Podszedł do drzwi i spojrzał na mnie.
-No ruszaj się.
-Już?Teraz? Ja nawet nie myślałam, że się zgodzisz.
-Nie jestem, aż taki zły,co?
-Ale mógłbyś być milszy
-Uwierz mi, że nie znajdziesz nigdzie milszego diabła ode mnie.
-Nie będę nawet szukać-razem zeszliśmy po schodach. Na parterze o mało nie wpadł na nas Nathan.
-Co jest?- spytał Zayn
-Znaleźli nas. Dwóch rannych, jedna osoba nie żyje.
-Kto?
-Musisz to zobaczyć- no to nici z wycieczki do mojego domu.
-Chodź, to potrwa tylko chwilę- mulat pociągnął mnie za rękę.
-Wiesz ona chyba nie powinna...-wyjąkał Sykes, gdy wyszliśmy już do ogrodu.
-Mamo!- krzyknęłam widząc zakrwawioną kobietę leżąca na trawie. Podbiegłam i uklękłam przy niej. Po moich policzkach spływały słone łzy.
-Nie! Nie! Nie! Proszę nie opuszczaj mnie! Nie teraz!- krzyczałam pełna żalu i goryczy.
-Cassie- poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Nie zwracając na to uwagi, położyłam głowę rodzicielki na kolanach. Miała zamknięte oczy i gdyby nie rany cięte wyglądałaby, tak jakby spała.
-Cassie ona nie żyje- słyszałam Zayna, ale nie chciałam rozumieć, co do mnie mówi. Udawałam, że właśnie powiedział coś na temat pogody.
-Kocham cię mamo- szepnęłam całując ją w policzek. Głaskałam ją po włosach, tak jak ona kiedyś mnie. Na myśl o jej delikatnym dotyku łzy jeszcze szybciej spływały po moich policzkach, zostawiając mokre ślady. Straciłam wszystko, co miałam. Już nic mi nie zostało. Jestem nikim. Teraz pewnie mnie też zabija. W sumie to nie byłby taki zły pomysł. Przynajmiej nie musiałbym tak cierpieć.
-Cassie- Zayn złapał mnie i podniósł. Nie chciałam opuszczać rodzicielki. Zaczęłam się wierzgać, krzyczeć i kopać nogami.
-Uspokój się- szepnął mi do ucha- Nie możesz się tak zachowywać.
-Mogę. To moja matka! Puść! Ja chcę z nią zostać!
-Nathan zabierz ją do mojego pokoju-powiedział i pozwolił wtulić mi się w jego przyjaciela.
-Kto jej to zrobił?- spytałam cichutko
-Nie wiem, ale przysięgam, że zapłaci za to- posłałam Zaynowi spojrzenie pełne smutku i pozwoliłam, by wprowadzono mnie do środka. Byłam cała zasmarkana i ledwo co widziałam, dlatego opierałam się o Nathana. Widząc, jak plączą mi się nogi wziął mnie na ręce. Teraz bez żadnego wstydu moczyłam łzami jego koszulkę. Chłopak położył mnie na łóżku i zamknął w uścisku.
-Będzie dobrze
-Nie będzie. Nie mam po co żyć. Nie mam już nikogo. Zostałam sama.
-Nie mów tak. Musisz żyć tak, by była z ciebie dumna. Na pewno nie chciałaby, żebyś płakała.
-Teraz to nie ważne co by chciała, przecież już nie żyje.
-Nathan trzeba posprzątać- usłyszałam zachrypniety głos mojego diabła. Poczułam jak Nath wstaje i po chwili wychodzi.
Jego miejsce zastąpił Malik, który delikatnie położył się obok.
-Obiecasz mi coś?- spytałam niepewnie
-Co tylko chcesz. Dzisiaj spełnię każde twoje życzenie
-Złapiesz go? Tego co ją zabił. Chcę, żeby spotkało go to samo- wiem, że byłam teraz samolubna i nakłaniałam kogoś do popełnienia zabójstwa, ale dla niego to nic, a ja przynajmiej lepiej się poczuje.
-Masz moje słowo- mruknął całując mnie w policzek.
-Zayn! Chodź tu!- krzyk kogoś z dołu przerwał ciszę, jaka panowała w tym pomieszczeniu.
-Zaraz wrócę- próbował się podnieść
-Nie zostawiaj mnie- poprosiłam szeptem, patrząc mu prosto w oczy. Wstał nic nie mówiąc i wyszedł na korytarz.
-Jestem zajęty! Jeszcze raz któryś mi przeszkodzi a odetnę mu wszystkie palce i każe je zjeść! Ma być cisza! Musicie poradzić sobie sami!- warknął i wrócił do poprzedniej pozycji.
-Może obejrzymy jakiś film?- spytał miłym głosem. Łał. On był dla mnie miły. Cóż za zaszczyt.
-Nie mam ochoty, ale jak ty chcesz to proszę bardzo. Zdaje się, że dziś jest mecz. Pewnie chciałeś pooglądać, a ja ci tylko przeszkadzam- mruknęłam i podniosłam się na łokciach. Chciałam wrócić do można powiedzieć swojego pokoju. W końcu nie jestem małą dziewczynka.
Próbowałam wstać tak, by ominąć Zayna i nie robić zbytniego zamieszania. Przełożyłam jedną nogę przez chłopaka i dotknęłam podłogi. Jednak to wszystko było na marne. Złapał mnie w tali i przyciągnął do siebie, w wyniku czego leżałam na nim. Nie powiem, była to niekomfortowa sytuacja.
-Mam nadzieję, że ci wygodnie, bo nie zamierzam cię puścić- odgarnął niesforny kosmyk moich włosów.
-Mam ochotę płakać całą noc
-Nikt ci tego nie zabrania
-Pewnie w duchu się ze mnie śmiejesz.
-Nie.
-Doprawdy? Przecież jestem tylko głupią dziewczyną, która płacze bo jej matka właśnie umarła, a dla ciebie śmierć to nic takiego. Nawet cię to nie poruszyło, bo w końcu sam zabijasz.
-Każdy kiedyś musi umrzeć
-A więc jednak uważasz, że...
-Nie zasłużyłaś na to- przerwał mi w połowie zdania. Nic już więcej nie mówiłam. Wtuliłam się w niego i próbowałam zasnąć. Sen zawsze przynosi ukojenie.
-Dobranoc mój aniołku
-Nie jestem twoja- delikatnie podniosła kąciki ust. Spojrzałam jeszcze na Zayna, który głaskał mnie po włosach i przymknęłam powieki. Bolała mnie głowa i strasznie piekły oczy. Chciałam zasnąć i nigdy więcej się nie obudzić.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział i czekam na dalej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. super, następny rozdział i coraz bardziej mnie wciąga ! Czytam Twoje opowiadanie z otwartymi ustami *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wowe nieźle. Masz dobry pomysł na bloga <3. Właśnie zaczęłam czytać. Czekam na nn z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super super ..z niecierpliwoscia czekam na next :** <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń